No więc na początku przyznam że nie wiem...:) A było tak...
W miłych okoliczniosciach przyrody Beskidu Niskiego, po opróżnieniu tego co było do opróżnienia z kilkoma znajomymi, padła pewna mysl. Jeden z kompanów, nazwijmy go tu M. powiedział, że on akurat przewozi martwego węża Eskulapa, zakonserwowanego w spirytusie w celach naukowych i że moglibysmy być jedynymi osobami we wszechswiecie, które spróbują alkoholu na tym zacnym gatunku. Podchwyciliśmy ten pomysł ochoczo... M. zastrzegł jednak, że alkohol jest techniczny, niezdatny do picia, a wąż się w nim moczy już od kilku miesięcy. To ostudziło zapały dwójki spośród nas, jednak G. oraz ja, a także oczywiście M. podjeliśmy wezwanie. Słój pojawił się na stole. Pierwszym niepokojącym objawem, było syknięcie przy otwieraniu słoika. Później zaś wydobył się z niego taki odór, że zgodnie stwierdziliśmy, że zaszczytny tytuł "Jedynych we Wszechswiecie, którzy spróbowali nalewki na wężu Eskulapa" musimy zostawić dla kogoś innego.