Dzieci przyrodników... Niby nie mają łatwego życia - rodzice ciągają po tych krzakach, trzeba spać pod namiotem, znosić dzielnie ugryzienia komarów i obowiązkowo umieć łapać żaby :) No, ale trudno oprzeć sie wrażeniu, że jednak są szcześliwe...
Dzieci przyrodników... Niby nie mają łatwego życia - rodzice ciągają po tych krzakach, trzeba spać pod namiotem, znosić dzielnie ugryzienia komarów i obowiązkowo umieć łapać żaby :) No, ale trudno oprzeć sie wrażeniu, że jednak są szcześliwe...
Raz w roku przychodzi taki czasu, kiedy my mężczyźni wyjeżdżamy, a mama zostaje w domu. Ten męski wyjazd to poszukiwanie przygody, możliwość chwilowego nie mycia się, wędrówki po górach, powrót do pierwotnych instynktów i polowanie na dzikiego zwierza (chwilowo zastąpione zakupami w Tesco). Dotychczas jeździłem z Maćkiem, w tym roku po raz pierwszy dołączył do nas Szymek, który mógł już podołać trudom podróży. Pojechaliśmy w Bieszczady, gdzie udało się nam zdobyć m.in. Połoninę Wetlińską.
Będę od czasu do czasu zamieszczał tu też wspominkowe zestawy zdjęć, z moich zaprzeszłych podróży w czasie i przestrzeni. Na pierwszy ogień idzie Maroko - bez wątpienia jeden z najbardziej fotogenicznych krajów na świecie . Krajobrazy, architektura i ludzie - wszystko jest tu zawsze takie harmonijne, że wystarczy zrobić pstryk i ma się dobre zdjęcie. Popatrzmy w oczy marokańczyków...
Nie zawsze jest tak słodko, ale dobrze że przynajmniej czasami bywa :)